top of page

Dom Parafialny w Swindon - historia

Nasz Dom Parafialny


Druga wojna światowa, zrobiła z nas bezdomnych wygnańców – sieroty bez Ojczyzny. Garstka wciąż żyjących parafian wraz z tymi, którzy już odeszli i spoczywają na angielskich cmentarzach, musiała przetrwać straszne warunki podczas wojny.

Na początku wojny, w wyniku porozumienia pomiędzy Rosją sowiecką i Niemcami, polskie kresy wschodnie zostały podzielone. Rosja otrzymała ziemie, które były w jej posiadaniu przed pierwszą wojną światową (na północ od Bugu), a Niemcy przejęli część kresów poprzednio należących do Austro-Węgier (na południe od Bugu).


Ci, którzy mieszkali na terenach pod okupacją rosyjską zostali zesłani na Sybir, gdzie mieszkali w okropnych warunkach, walcząc z głodem i zimnem. Po ataku Niemiec na Związek Sowiecki, 30 lipca 1940roku, w Londynie, został zawarty układ sowiecko-polski. Układ podpisali: Sowiecki ambasador ZSSR Majski i premier polskiego rządu emigracyjnego gen. Sikorski. Dzięki zawartej umowie rząd rosyjski zgodził się zwolnić polskich żołnierzy wraz z ich rodzinami ze Syberii po to, aby mogli dołączyć do armii Sikorskiego /Andersa. Bez jedzenia, picia, ciepłych ubrań wielu zginęło na Syberii lub w drodze. Ze Syberii, wielu przeszło do wojska polskiego przez Iran, Afrykę i Palestynę a po zakończeniu wojny byli wysłani do Anglii.


Ci z kresów, którzy trafili pod niemiecką okupację zostali wywiezieni do Austrii i Niemiec na roboty przymusowe, gdzie musieli pracować jak niewolnicy w miejsce niemieckich żołnierzy w fabrykach i gospodarstwach rolnych. Warunki, tak jak na Syberii, były bardzo trudne – brakowało jedzenia. Po zakończeniu wojny osoby te zostały wywiezione do Włoch – do wojska polskiego lub do obozów – aż w końcu zostali wywiezieni do Anglii.


Większość Polaków którzy przyjechali do Anglii w późniejszych latach czterdziestych, to byli:

  • żołnierze Generała Andersa którzy walczyli pod Monte Cassino i brali udział w kampanii Włoskiej

  • żołnierze z pierwszej dywizji pancernej Generała Maczka

  • Marynarze z polskiej marynarki wojennej i handlowej

  • Sławni Polscy lotnicy, którzy brali udział w bitwie o Wielką Brytanię (Battle of Britain) i w innych walkach podczas drugiej wojny światowej oraz

  • Brygada spadochronowa Generała Sosabowskiego

Reszta przyjezdnych mężczyzn i kobiet to byli więźniowie Niemców, którzy zostali wyswobodzeni z niewolniczej pracy w Austrii i Niemiec, oraz polskie rodziny przybywające w Afryce, Indii i Libanu.


Mój tato miał 20 lat, a mama 18 lat, kiedy zabrali ich Niemcy - przez trzy lata musieli pracować jak niewolnicy. Wyobraźcie sobie ile musieli przejść nasi rodzice i ile odwagi od nich to wymagało. Wyobraźcie sobie jak trudno byłoby naszym dzieciom przetrwać w takich warunkach w tak młodym wieku.


Kiedy nasi rodzice trafili do Anglii było im ciężko. Powrót na kresy nie był możliwy, a państwo angielskie nie wspomagało ich tak, jak wspomaga przyjeżdżających dzisiaj. Ci, którzy przyjeżdżają dzisiaj robią to z wyboru – nasi rodzice wyboru nie mieli. Nasze rodziny nie miały dokąd wracać bo Kresy już nie należały do Polski, a nasze rodziny o ile nie zginęły w czasie wojny, były porozrzucane po całym świecie.


Tu w Anglii, w wyniku zniszczeń wywołanych bombardowaniami brakowało mieszkań dla angielskich obywateli oraz dla naszych rodaków. Były jedynie baraki wojskowe zbudowane przez amerykańskiego wojska. One stały się dla naszych rodziców pierwszym mieszkaniem. Nasi rodzice byli przerzucani z obozu do obozu, ale wszędzie tam gdzie byli – była Polska. Polska była dla nich i jest ciągle dla nas, wszystkim.

Nazywaliśmy te baraki beczkami. Rodziny były w nich początkowo odgrodzone tylko kocami wiszącymi na sznurkach.. Ale mieliśmy w obozach polski kościół, polską szkołę, sklepik, teatr a później nawet telewizję. Chociaż nie mówiliśmy po angielsku, dawaliśmy sobie radę bo trzymaliśmy się razem.


Było bardzo ciężko znaleźć pracę, ale stopniowo Anglicy zaczęli dawać pracę Polakom. Doświadczeni ciężką przymusową pracą w Niemczech i Austrii, Polacy dobrze pracowali i można było na nich polegać. Nasze rodzice zasłużyły na taką opinię.


Dzięki mojemu tatusiowi pracującemu na budowie w Swindonie, dostaliśmy tu mieszkanie. Tato dojeżdżał codziennie rowerem do pracy ze Cirencester. Widzieliśmy go tylko w czasie weekendu, bo będąc dziećmi, w tygodniu kiedy wyjeżdżał my z bratem i siostrą jeszcze spaliśmy, a kiedy wracał już spaliśmy.


Kiedy przyjechaliśmy tutaj do Swindonu, ja miałam 8 lat. Zaczęłam się uczyć języka angielskiego wraz z siostrą i bratem. W tygodniu uczęszczaliśmy do angielskich szkół, a w sobotę chodziliśmy na cały dzień do polskiej szkoły. Wypożyczaliśmy angielskie szkoły, kościoły i sale na lekcje, przedstawienia, próby chóru, zebrania młodzieżowe i msze.


Nasz ksiądz Borek miał wizję polskiego ośrodka, gdzie moglibyśmy mieć nie tylko szkołę i przedstawienia, ale także msze polskie. Nasi rodzice, choć było im ciężko, co tydzień dawali pieniądze na budowę tego ośrodka. Naszym rodzicom stać było na mięso tylko raz w tygodniu, ale uważali że budowę ośrodka za ważne dzieło, które zostanie dla ich dzieci, wnuków i prawnuków.

Wsparcie ośrodka było nie tylko finansowe, młodzież wykonywała lżejsze prace jak malowanie, starsi wykonywali cięższe prace budowlane. To było w latach 60-tych czyli już ponad 50 lat temu. Nasze rodziny wspierały też ośrodek poprzez roczną opłatę członkostwa, korzystanie z baru, sklepu i restauracji.


Z tych pieniędzy pokrywane było bieżące utrzymanie ośrodka, jak i remonty.


Minęło wiele lat od czasu budowy ośrodka i potrzebne są duże nakłady, aby doprowadzić go do stanu odpowiadającego współczesnym standardom. Mimo sporej liczby parafian, niestety nie zawsze wpływy są wystarczające. Dlatego chcielibyśmy zaapelować do wszystkich o wsparcie. Oprócz wsparcia materialnego cenna byłaby też pomoc osób, które mają umiejętności potrzebne w trakcie remontów.


Pragnęlibyśmy móc przekazać ten ośrodek naszym i waszym dzieciom i wnukom. Bez waszego wsparcia będzie to niemożliwe.

Prosimy o kontakt, aby wszystkie chętne osoby, które w jakikolwiek sposób chciałyby pomóc we wspólnym budowaniu przyszłości naszej parafii.


Dziękujemy serdecznie za wasze wsparcie.


Członek Rady Administracyjnej w Swindonie.




Zdjęcia: Rada Admnistracyjna Polskiej Parafii w Swindon

bottom of page